Opieka nad szczeniakiem
w Krakowie

Baja przywitała mnie już przy płocie. Wcisnęła swój pyszczek w szparę w ogrodzeniu i próbowała mnie polizać swoim słodkim jęzorem. Po wyjściu z domu przekonałam się, że Baja to istny wulkan energii. Chciała ganiać ptaki, listki, rowery, czyli wszystko to, co ją fascynowało i motywowało do biegu. W międzyczasie – jak na szczeniaka przystało – brała do pyszczka wszystko, co tylko znalazła, jednak za każdym razem udawało mi się odebrać jej zdobycz. Kiedy dotarłyśmy do lasu, wreszcie mogła zacząć biegać we wszystkie strony. Miałam wrażenie, że powąchała każdy kawałek lasu! Spotkałyśmy również młodego posokowca, z którym Baja zaczęła się świetnie bawić. Pewnie mogłaby biegać tak godzinami, jednak musiałyśmy już zawracać do domku. Co drugi przechodzień chwalił Baję, mówiąc, jaka jest piękna i urocza. Wróciłyśmy do domku umęczone i brudne. Mam nadzieję, że po naszym spacerze nie będzie już demolować ogródka.